"Nasza Polonia" nr 134
ESTONIA

Natalia Sindecka

Anielica z autokaru

Znam sie z Anioua - wlasnie do takiego przezwiska artystycznego Anny jestem przyzwyczajona - w sumie od niedawna, ale sa takie specyficzne przyjaznie, ktore nie maja terminu, bo wydaje sie, iz trwaly od zawsze. Poznalysmy sie w autokarze Tallin-Warszawa. Obydwie jechalysmy do Lublina.

Teraz, majac za soba pewne przezycia, pielegnujemy wspolny projekt. Ma to byc wystawa olejnych obrazow w Tallinie. Pomysl jest moj i polega na podobienstwie nazw ulic obydwoch bliskich mi metropolii. Na przyklad w Tallinie istnieje ulica Vene, natomiast w Lublinie - Ruska. W stolicy Estonii jest ulica Pikk, a w stolicy wschodniej Polski - Dluga. Ale idea - to za malo, trzeba umiec ja tworczo przemyslec i artystycznie realizowac. Wlasnie tym od sierpnia zajmuje sie tegoroczna absolwentka Wydzialu Artystycznego UMCS Anna KOZAR, ktora ze swymi plotnami odwiedzi nas w marcu.

Natalia Sindecka: Anioua, istnieje takie pojecie jak "cudzy punkt widzienia", bo wiadomo, ze czlowiek nie stad czasami potrafi zaobserwowac wiecej niz miejscowy. Wiem, iz juz kilkakrotnie goscilas w Estonii. Wiec co takiego u nas zobaczylas, ze masz ochote znow i znow tu wrocic?

Anna Kozar: "To, co jest oddalone, pieknieje, - powiedzial kiedys Herbert, a dalej kontynuowal - oddalenie niesie ze soba mozliwosc spotegowania wysilku na rzecz pojednania sie z przedmiotem odleglym". Te slowa swietnie okreslaja to, co kazdy artysta niesie w duszy, wracajac z pleneru. Tak samo dotyczy to pisania czy malowania - tworzenia.

Mysle tu o moim wakacyjnym pobycie w Estonii, ktorego wspomnienie nosze w sobie, przygotowujac sie coraz bardziej wyraznie do okreslenia go na plotnie cieplejszymi barwami, niz te, ktore otaczaja nas juz teraz..

Tallin pochlonal mnie calkowicie. Podziwialam perfekcyjna rezyserie tallinnskiego Starego Miasta, siedzac ze szkicownikiem na krawezniku przed XIV - wiecznym Ratuszem, czy przechadzajac sie w cieniu XIII - wiecznej katedry, gdzie - niczym widz spektaklu - moglam nawiazac dialog z architektura tych miejsc, gdzie historia przeplata sie z dniem dzisiejszym. Podziwialam niesamowita przyrode Estonii w drodze prowadzacej pod bramy zamku w Narwie czy wprost do fontanny na placu ratuszowym w Tartu, gdzie klasycystyczne kamieniczki "sklaniaja" sie nisko w zapraszajacym gescie. To przyroda i architektura Estonii jest czyms, co mnie zachwycilo, a chec "walki" w przekazaniu otaczajacego mnie koloru, ksztaltu - nie daje mi aktualnie spokoju. Procesom tworczym towarzyszy zas pojecie czasu, ruchu i checi zmian. To wlasnie RUCH i wspomniane przeze mnie wczesniej "oddalenie", zmusily mnie do wyboru, do wyjazdu, pozniej zas do odzwierciedlenia tego, co widzialam.

To trafnie okreslil Goethe: "Wer den Dichter will verstehen, muss in Dichters Lande gehen". Niesamowitym jest dotknac tego, co widzial Amandus Adamson, przebywac tam, gdzie Paul Rand, poczuc te sama aure pleneru. Letnie plenery daja mozliwosc dostrzezenia czegos wiecej, niz jesienno-zimowa praca w studio. To obcowanie z przyroda, architektura, ze sztuka wspolczesna i ta, ktora odeszla w czas przeszly, a ciagle inspiruje. Mozna nazwac to tez proba ogarniecia roznorodnych zjawisk, ktore istnieja "tu i teraz" - historii, folkloru, zachowania ludzi z danej spolecznosci geograficzno-kulturowej, odmiennej od naszej.

N. S. - Anioua, z doswiadczenia wiem, ze dla przecietnego Polaka ugro-finski swiat dzieli sie jedynie na finski oraz wegierski. Estonska rzeczywistosc jest nieco marginalna i myli sie z dorobkiem bliskiej nam Finlandii. Czy potrafisz odroznic kulture, w tym sztuke estonska od finskiej?

A. K. - Przyznam Ci sie, ze teraz zaczelam uzupelniac o dokladniejsze "brzmienia" moje doswiadczenia zwiazane ze sztuka i kultura obu tych krajow, a wlasnie Estonii i Finlandii.
Teraz, po zakonczeniu nauki systemem "lawkowym" w szkole, jest czas na odkrywanie kodu sztuki - tej dotykalnej, "miejscowo namacalnej" - a wiec wyjazdy, plenery. To czas samodzielnych poszukiwan. Jest to normalne, gdy stykasz sie z nowym problemem, zakresem wiadomosci, ktore intryguja. Wiesz, to zupelnie nowa fascynacja, podziw, radosc wynikajaca z mozliwosci doswiadczenia wizualnego (jak na sztuke przystalo), takiego NA PRAWDÊ, zobaczenia tego, co istotne, wartosciowe, a ulokowane w innych obszarach geograficznych sztuki, niz np.: dziela Corota, Klimta czy Matejki. Teraz jest czas na odgadywanie i odnajdywanie Johanna Kölera, braci Raud, Konrada Mägi. To "uczenie sie" - to poznawanie pierwszych pokolen artystow XIX - Estonii na etapie jutrzenki narodowej, czy niedaleko od nich tworzacych - Akseli Gallen-Kallela, Alberta Edelfelt i dalej, idac dziejami historii malarstwa tych regionow - artystow z grupy GEA czy czytanie wywiadow z Andresem Toltsem.

Rzeczywiscie sztuka obydwu krajow jest nieodlacznie ze soba zwiazana, ze wzgledu na bliskosc polozenia geograficznego i rodowod kulturowy, ale kazde panstwo ma wlasna specyfike zycia duchowego, uksztaltowana przez odrebnosc historii, sytuacji spolecznej i politycznej. I to jest wlasciwie najciekawszy aspekt - ODMIENNO¦Æ. Dlatego chec przemieszczania sie, ciaglego odnajdywania czegos, co jest nowe (choc czasem jest juz starym) - jest podniecajace.

W kazdym z panstw jest olbrzymi potencjal intelektualny, odmiennosc kulturowa, ktora stanowi o jego indywidualnosci i jest dowodem jego tozsamosci, tworzy tam wielu wspanialych artystow o roznych postawach. Wyjazdy wiec - czy wspolne, czy indywidualne - zawsze wzbogacaja i konfrontuja doswiadczenia, tak wlasne, jak i grup artystycznych.

Pytanie jest jedno i dotyczy jedynie sfery poszukiwan - co mi sie podoba? - czy wielbie sztuke XIX - wiecznej Europy i decyduje sie na uczestnictwo w wystawie impresjonistow, twierdze bowiem, ze nastapilo cos takiego jak ubostwo wspolczesnych propozycji artystycznych lub ide na wystawe zatytulowana: "Pokonac dystans. Wizerunki ciala we wspolczesnej sztuce estonskiej" (Centrum Sztuki Wspolczesnej Laznia Gdanska, 2002), bo czuje, ze to jest cos, co dokladnie wpisuje sie w mechanizmy medialno - artystycznego przemyslu i sztuki dnia dzisiejszego. Odpowiedz, po obejrzeniu tych dwoch wystaw bedzie takze inna. Z pewnoscia po tej ostatniej powiemy, ze "estonskie cialo" nie rozni sie od naszego ciala.

Innymi slowy jezyk wspolczesnego kodu sztuki, choc posiada swoje osobiste odmiennosci (podyktowane rozna, od naszej, kultura) nie jest tak drastycznie odmienny. Nalezymy do tej samej szerokosci geograficznej, nasze historyczne "zyly" plynely tymi samymi drogami. Tym bardziej jestesmy blizej swoich wypowiedzi artystycznych dzis (niz kiedykolwiek), bo proces jednoczenia sie Europy powoduje powolne zacieranie sie tych roznorodnosci. Ale nie mozemy zapomniec, by zadbac (reformujac sie) wlasnie teraz o to, co wartosciowe a zwlaszcza ODMIENNE - o wlasne dziedzictwo kulturowe i sztuke. Nalezy pielegnowac to, co jest autentyczne, jednostkowe dla danego miejsca. Co jest, przede wszystkim, istotne dla mlodych tworcow, ktorzy wyjezdzajac na plenery "poteguja wysilek na rzecz pojednania z przedmiotem odleglym."

Zdjecia obrazow pochodza z archiwum prywatnego Anny Kozar.

Nasz Czas 44 (583)